czwartek, 22 stycznia 2009

Harry Angel - prezentuje Piotrek


Tytuł filmu brzmi niewinnie, może nawet nieco melodramatycznie. Mylący tytuł jest jedynie wstępem do przewrotnej i intrygującej historii. Historii, która nie należy do łatwych i przyjemnych, bo na pewno nie jest to film, o którym można powiedzieć:” "Wiesz, ładny przyjemny film. Naprawdę polecam, odpoczniesz, wytłumisz się…". Klasyczna detektywistyczna opowieść wpadająca w bezpretensjonalny noir* z równie klasycznymi motywami grozy. Ciekawa jest jednak konstrukcja fabuły, która jest już mniej klasyczna, bo protagonista okazuje się być jednocześnie antagonistą, a poszczególne poboczne nieraz wątki okazują się ważną częścią całości. Sam film, jako obraz przedstawia głównie zanurzone w półmroku i zadymione lokacje, wypełnione muzyką czarnoskórej części ameryki lat 50 – tych. Wszystko to jest jednak tłem do odbywającej się na naszych oczach wiwisekcji, osoby głównego bohatera. To co zainteresowało mnie w tym filmie, to przede wszystkim podejście do ludzkiej natury, do problemu zła i tego, że jest ono niestety immanentną cechą otaczającego nas świata. Po części jest ono również w każdym z nas. I choć bardzo staramy się o nim zapomnieć i fakt ten negować, nie ma przed nim ucieczki, bo nie można uciec od samego siebie: „However cleverly you sneak up on the mirror, your reflection always looks you straight in the eye.”. Jedynym wyjściem wydaje się być wyrobienie w sobie umiejętności odróżniania tego co złe od tego co dobre i unikanie tego pierwszego za wszelką cenę - nawet życia. Jest to tym trudniejsze, że w dzisiejszych czasach zło staje się powszedniością: "Mephistopheles" is such a mouthful in Manhattan, Johnny.”. To czy posiadamy powyższą umiejętność jest bardzo ważne, gdyż decyduje o tym czy na końcu winda zabierze nas w górę, czy podobnie jak Harry pojedziemy nią na dół.

Piotrek

*pretensjonalny noir, reprezentuje np. Czarna dalia, gdzie tworzenie klimatu czarnego kryminału wyszło nudnawo i na siłę.

2 komentarze:

  1. Fabuła to rozgrywka pokerowa znaczonymi kartami, takie skojarzeni przychodzi mi do głowy. „Harry Angel”, dwa Króle z rozdania ustawiły grę. Harry to prywatny detektyw krążący wokół zawiłości ludzkiego życia, gdzieś na granicy dobrych i złych uczynków, blisko dobrodusznej wizji natury ludzkiej pociąganej przez sprawy pożądania i sumienia oczywiści bez przegięć… jego specjalność to drobne sprawy rozwody, zdrady. Druga karta anioł, jednoznaczny symbol opiekuna i pogromca zła. Żeby wszystko było jasne reżyser szybko pokazał też karty krupiera. Piki, As i Walet, Ms. Luis Cyfer oraz jego Adwokat. Widząc tak układ wydawało mi się, że będzie to film o walce dobra ze złem, w którym „happy end” mimo pewnej oczywistości nastąpi.

    Rozdawanie dalszych kart nie było już takie oczywiste, ale z parą Króli można było spokojnie czekać na finałowe „sprawdzam”. Uważny gracz pewnie dopatrzył się, że coś może być nie tak, ale to reżyser poznaczył karty, więc nie było się łatwo zorientować o co chodzi z tymi przygiętymi rogami (świetne zdjęcia krat windowych układających się w pentagramy, zbieżności dat urodzenia).

    Sprawdzam padło gdy na szali była już odpowiednia stawka, Nieśmiertelnik Harr’ego Angel’a. Krupier mechanicznie dokładał zarżniętego waleta za waletem, kareta trupów i AS. Mi opadła trochę szczeka, diabeł stawkę wziął !!!
    A przecież to nie było wszystko … z rękaw wyspało się jeszcze kilka waletów kier :)

    Okazało się że film nie był wcale o walce dobra ze złem, tylko o satanistycznej wizji świata (bez wartościowania) gdzie w królestwie zła niekoniecznie dobro ma jakiekolwiek role.
    A Harry – to po angielsku karta do gry gorszej jakości.


    Mam nadzieję Piotrek, że nie poczujesz się urażony tym żarcikiem, ale film dla mnie miał zakończenie całkowitym zaskakujące. Dałem się ustawić początkiem i czekałem kiedy wreszcie dołożą pożeraczowi jajek – takie ukierunkowanie wychowaniem w kulturze chrześcijańskiej i amerykańskich filmów z „happy end”.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie piszesz Romku. Na szczęście happy endu nie było. Takie zakończenie moim zdaniem zepsuło by film. Do tego moim zdaniem, Harry do momentu przyjęcia zlecenia pozostawał trochę jakby w czyśccu. Trochę bo też i nie do końca. Motyw kuszenia też jest ciekawy, a kompletnie kozacka jest scena w kościele, gdy Cypher upomina Harry'ego, żeby nie przeklinał. Film kompletnie przewrotny i w wielu momentach bardzo ironiczny. Nie ma w nim pozytywnych bohaterów, nawet wątek miłosno-erotyczny jest wykrzywiony. Druga część filmu dziejąca się w Nowy Orleanie, jest powalająca. Scena ze stepującym chłopcem, który stepuje coraz szybciej w miarę, jak Harry zbliża się do prawdy, jest genialna. Oglądałem ten film co najmniej kilka razy i za każdym razem stwierdzam, że jest niesamowity. Film jest wyuzdany, mroczny - jak dla mnie jest to najlepsza kompozycja. Końcowa scena z windą powinna być pokazywana na wydziałach reżyserii, jako kanon gatunku.

    OdpowiedzUsuń